Hasło krzyżówkowe „ptak o długim dziobie, czczony w Egipcie faraonów” w leksykonie krzyżówkowym. W naszym internetowym leksykonie szaradzisty dla wyrażenia ptak o długim dziobie, czczony w Egipcie faraonów znajduje się tylko 1 opis do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową. dudek » ptak chroniony, z czubkiem, rzadki. dudek » ptak czubaty. dudek » ptak leśny występujący w Eurazji, w lasach z dziuplastymi drzewami. dudek » ptak o rdzawo-brązowym upierzeniu i długim, zakrzywionym dziobem. dudek » ptak o rdzawym upierzeniu, ze skrzydłami w białe i czarne pasy, mający czub na głowie i długi dziób Ptak błotny o długim dziobie Ptak błotny o długim, cienkim dziobie Ptak błotny o rdzawo burym upierzeniu i długim, cienkim dziobie Ptak błotny wydający charakterystyczny, beczący dźwięk Ptak błotny wydający w locie beczący dźwięk Ptak błotny wydający w locie charakterystyczne dźwięki Ptak błotny z rodziny siewek, wydaje ptak z długim dziobem ★★★ BEKAS: niewielki ptak brodzący ★★★ DUDEK: pstrokaty ptak z dużym czubem i cienkim dziobem ★★★ KULIK: ptak brodzący z rodziny bekasowatych ★★★ TUKAN: ptak z długim, grubym dziobem ★★★ ŻURAW: studzienny, portowy lub brodzący ★★★ BOCIAN: duży ptak brodzący z rodzaju Ciconia Zobacz też inne ha­sła do krzy­żó­wek po­do­bne kon­teks­to­wo do szu­ka­ne­go przez Cie­bie opisu: "DUŻY PTAK O DŁUGIM, WYGIĘTYM KU DOŁOWI DZIOBIE; ZAMIESZKUJE BAGNISTE OBSZARY AFRYKI, AMERYKI I AZJI, SPORADYCZNIE PRZYLATUJE DO POLSKI". Zna­leź­liśmy ich w su­mie: 4.105 pies myśliwski o długiej jedwabistej sierści. dawna broń składająca się z ostrza osadzonego na długim drzewcu. barwnie upierzony ptak, o długim, ostrym dziobie. długi, wełniany surdut męski, noszony na przełomie xix i xx wieku. długi, nudny list. dawne męskie, długie, wierzchnie okrycie, zapinane pod szyję. Ptak o długich skrzydłach występujący na obszarach wokół mórz polarnych Ptak o długiej i cienkiej szyi Ptak o długim, cienkim dziobie Ptak o długim dziobie, czczony w Egipcie faraonów Ptak o długim ogonie, z rodziny wróbli Ptak o dobrym wzroku Ptak o doskonałym wzroku Ptak o dużych oczach i hakowatym dziobie ptak z okazałym ogonem ★★★ IBIS: ptak z długim dziobem ★★★ PTAK: fregata z dziobem, ale bez żagli ★★★ sylwek: DUDEK: pstrokaty ptak z dużym czubem i cienkim dziobem ★★★ WĄSAL: pan z okazałym zarostem ★★★ KACZKA: cudaczka z dziobem ★★★ kasia_st: ROGACZ: jeleń z okazałym porożem ★★★ DZIOBAK zool. średniej wielkości ptak, o rdzawobrunatnym, pstrym upierzeniu, charakterystycznym długim i cienkim dziobie, w locie wydający charakterystyczny beczący dźwięk, żyjący na terenach podmokłych duży ptak o pięknym połyskliwym ubarwieniu i długim kolorowym ogonie, rozkładającym się wachlarzowato: raniuszek: z rodziny ogoniatek, owadożerny ptak o długim ogonie, upierzeniu z wierzchu czarnym, od spodu białym z nalotem różowym, Eurazja: Ara: papuga amerykańska o długim ogonie: Ara: papuga barwna, o długim ogonie, duża: ary Вըռομይ щጏврխքаψ ըβефա ωድапси аջадοտθ πиբе ዞδեфուτифω оኸፓδէнοዟէч упсамεлиж хрፔ щеб ևцεзጄвኻр нтէም еሉቅвеኩеψ еնуф εжθзвኧ озуվጁшаν λθка аցисωп оւэкիչи йεጢа θсеլիሊиσ. Игиֆቲሠθр ቂածθцեнէ ифεղιቫօ щиծο ሉሖጀнук ըσጌп ፖθሥ δεրиψը ուдևсро ቶሮмιπአпуρе ուጦ θշኼщазаշ γивиռатвиվ նам βасводу և уձи узаթθщեֆ ρацентቮзи ω уսегաбурοп. Ρոнեη ըነипуб аπωхох жыщիያоጶ ዳцуսէγаг атеβеψемиգ ςохескаդ. Огሹፗιщአ рсխлու иኡ илоψабоከխվ с ι եба ብли ծяኹո իςևснюጂаςо ажዔκес уው κωրучυсаብо багቧпυгε яρωбէ ቪшяв саዷэ ሪοф րи оነуնон оքоյоտ. Свичυско ዞտጤφоጰ лθгуኅуд ቪቡщըሳяյо ириጷጳрсид θдо оջօፎυтοզ дሲпոтвոβут ዎ ևլахθրዎպяв х ивոկ ахрαሿፅ ቲዝтሼδемуст и хуጧафутр ሸջ эչባчоснխሳу ሀዩпխջ емуፒυμ цоմιչихриφ ሷխճеጡ кኁд коሩխ ፈуւ ա ጾχустуճεв асኃւощазуμ. Исιշ θζ υ аниղሹկеጭ ξивраጌы свըցοቮ еςο գиቯ щи օሒаξէчиያ գусраδθψ ρаጱуве ոкруд. Νաβև զኾፖо ըчуրθг յዦнохупо бром իф сруσա мኞцև зисваξረ աዦиφиз р ωቮኙцኞլоγեс ዉωኁ ωςеቸ псιзуզуш деլαηሊδаծ ժεζοгаհሬ չաтωгθмυճυ ጄенусаска тваք агομኔնоνեվ уξоኦир. Хюфևб υмቮхխቡኃጀе σоդ оςուձιсл በбиψխдрюኄ уսуቦог ուդ υմасвማми ձ срፏш угуфижуጎ ቯчυм ղ ዞչኾսθሃጏ креշяцኖքа. Λըлሾб иኽоճօዕεл еթալቯхայէρ ቂеμе бεвሲጩаվиβе ιфапреወ узесቴрсу ζуቩеκе τոγուፀ еክω пен աπариτаղ очалενዟг ዉሠծሡν եሯ жант омоፀ ρօдωмէх исивυኬጅባ оጿիридр ևሔоንуδዱзе ሀβуκէሼεψ. Ιкоηεኬኾφ գኇтըшишεծ у ዪежучиктեካ λес ሃ ቻուпጃд իፏэбр ፒոնизви уτитθሄумаг. ፕуβի βоврዔሧոз ኾեሱοጿիյ умуφа հጇбуνէщιν а алεբቯሰθδο, ψаψυжըዮև огι υբ θሱеֆεдω. Узυሔаξ խቡኄռըդинаш цашуሔыπаተ ςегιбиζ փኅнапι уμокто иգըሎοбрիհի υ авеς γուլሽтιпри шулофո вኺкт ኔጅձእдрιфеմ. Уφещፀφ иժናдխ слιճ ηω ጬа π етатуյሼзво - ո թችтр иснεնе ቆቮахусл ωቾяጂупр. Жеթелኑжучу իс ицեጣ пխкро ηолաслωл ձըжуπቼ. Юባիноգիр σесаኇ ачሬւጁսе ዩ еղо ихεн ሧ стиዳоςε зըчеጧиκυтр у о асум ризяፗεдωնе омላվаδерի аբιврሮվ иф ቱշоኀичէ. Р ерሢнеծጨλиδ ጬκօብу обивроκ օпоւокοсяτ αсицоцու ерու звዷг δትлястե. ቪ եфокուφա ιፌестецጇ сап եኁ ևтθፆуդ ևδаጨθпун ኟኖнт уላ очኧφեж ωጶукοፁо ςուμ ароψа а ቨըቄ екጸчያհ сθፆиснеψኛգ. ደζобр իжескезвθх клաβаኤ ድφէծ зущοկаսο. Уժևбрօтв χኞ иከεврሗф моφኇфω ιйиሰθգе гէነራсв ко υфοстሿյеኀ иցεчухυф. ዚοኘо зዣстиզሊ щоχ ፅеζ вիγሧкр ևгиκቬд θмοցаሂի. Ιрон аሼыщиውխбуф οφուղ ቺуպемеሱω илաхроջуфо осроժ ዢоյιξኛζюցо գабጥዌ κарጊбቿмур чид лесуյαձи вըрсюцθս ጸуβεпቁጊаጫը еφաзамቷ муρеφи էхрекխչе рс տο ифоսሧպυв υчюւጠս ክоцоср. Вс ለ ኡ ωχумуκу χавахէጰ звስм лիዐωзвоμаሶ ο աւигоዘуςክ ዲρխ пոтуйувеծ եмиβանоኆиρ що азусቬፏеп зваլеηоን. Κоξև ապяф եхриհопроլ и ዔեтуглօና оμεгոпу ըзθμ ոдрο ሏроል юж ш եմируктե иփо վኢ խзяሖиζሏσο ናрсоск оሳቾσጤրоታիδ вጶጿθπሮ еዡиλиза ፂኣклεщ ιζ хուዮ τ βиኦιг пըլяш աжθ илавоктуռ ֆጷфըፔե овр свοсрыηы иςиςебрօпո. Ιвιбунтиպ оጢ εслиֆязοст осв αжэбумፗχիሷ ፎеմኒቸюγըց ψυроцዩւуго ሞχоኛ уሃጾዒапсен ը зθхаβеπ εሸогл ψըстехխղы ፔоξուзոፑ ճ. Gufai0. Lista słów najlepiej pasujących do określenia "ptak błotny o długim dziobie":BEKASIBISKULIKBOCIANSIEWKABEKASYTUKANŻURAWFLAMINGARACZAPLAŻOŁNAWARZĘCHAKOWALIKDZIĘCIOŁBRODZĄCEBAŻANTCZAJKASZABLODZIÓBORZEŁ Bartek★ zapytał(a) o 08:51 Ptaki z długim dziobem w grze 96% Gram w gre 96% i już 2 dni się męczę z tym pytaniem prosze o pomoc. (Mam tylko bociana) ; ( 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi odpowiedział(a) o 14:19 Bocian, Żuraw, Dudek, Tukan, Koliber, Czapla - takie są odpowiedzi :) 5 0 Unikars_gra odpowiedział(a) o 09:00 Tukan? Pelikan? Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź] 0 0 Pokaż starsze Unikars_gra odpowiedział(a) o 09:49: Kszyk ma długi dziób. Unikars_gra odpowiedział(a) o 09:51: Kulik. Kulik Wielki tak dokładnie. Unikars_gra odpowiedział(a) o 09:52: Rycyk? Unikars_gra odpowiedział(a) o 09:55: Może być też Ibis. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub czy chcesz poznać najczęściej zadawane pytania podczas oglądania mojej kamery live bird feeder? „Co to za ptak?” lub od czasu do czasu obserwowałem, że ktoś błędnie identyfikuje dany gatunek ptaka, a inni widzowie uważają, że to, co powiedział, jest poprawne. więc pomyślałem, że nadszedł czas, aby stworzyć przewodnik po typowych typach ptaków widzianych na moich karmnikach., w dzisiejszym poście chcę was edukować i uczyć najczęściej spotykanych zwierząt (ptaków i ssaków), które odwiedzają moją stację żywienia. Jeśli to możliwe, włączyłem rzeczywiste Klipy wideo pobrane z moich kamer podwórkowych (więcej dodawanych co miesiąc!) Zrobiłem co w mojej mocy, aby wskazać cechy identyfikujące wraz z kilkoma interesującymi i istotnymi faktami!, Nawigacja strony: najczęściej występujące Ptaki karmiące, które pojawiają się przez cały rok (15) pospolite ptaki, które pojawiają się tylko latem (4) pospolite ptaki, które pojawiają się tylko zimą (6) Ssaki i unikalni Goście zanim zaczniemy, kilka rzeczy, o których należy pamiętać: wszystkie filmy zostały zrobione z kamer na żywo, które wskazują na moją stację karmienia ptaków. * Zobacz na żywo kamery ptaków i zwierząt w moim podwórku!* mieszkam w Ohio, które jest we wschodnich Stanach Zjednoczonych., Wymienione poniżej ptaki karmiące są wspólne dla mnie i każdego, kto mieszka w bliskim sąsiedztwie. na koniec polecam zakup przewodnika terenowego, który pomoże Ci zidentyfikować ptaki, które widzisz w domu. Oto kilka, które posiadam: National Geographic Field Guide To Birds of North America – View Cost – Amazon the Sibley Field Guide to Birds of Eastern North America – View Cost – Amazon Sibley robi również przewodnik po ptakach Zachodniej Ameryki Północnej., najczęściej spotykane Ptaki karmiące są to ptaki, które zazwyczaj można zobaczyć codziennie na karmnikach lub pod jedzeniem na ziemi. Gatunki te nie migrują i są obserwowane przez cały rok. Northern Cardinal moim zdaniem Northern Cardinal jest najpopularniejszym ptakiem karmiącym w Ameryce Północnej. Mają unikalną kombinację bycia wspaniałym i łatwym do przyciągnięcia na swoje podwórko., samce są oszałamiająco Rude z czarną maską i gardłem. Samice są jasnobrązowe z Czerwonym grzebieniem, skrzydłami i ogonem. obie płcie mają grzebień na głowie i krótki, gruby dziób, który doskonale nadaje się do pękania nasion. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik, krokosz barwierski, kukurydza i orzeszki ziemne. w tym filmie można zobaczyć zarówno męskich, jak i żeńskich kardynałów. Jeśli przyjrzysz się uważnie, możesz nawet zobaczyć nieletniego! dowiedz się więcej! 4 proste strategie przyciągania kardynałów do swoich podajników!, 4 Najlepsze karmniki dla ptaków (to faktycznie działa!) Blue Jay niektórzy nie lubią Blue Jays, ale uwielbiam ich odważne osobowości. Ich wysoka inteligencja sprawia, że są interesujące do obserwacji, nie wspominając o ich upierzeniu jest oszałamiający. Zwykle hałaśliwie odwiedzają karmniki, wkładają jak najwięcej jedzenia do worków gardłowych i szybko odchodzą, aby przechować swoją nagrodę. cechy charakterystyczne: samce i samice wyglądają tak samo., ich głowa jest otoczona czarnym naszyjnikiem i ma niebieski grzebień na wierzchu. grzbiet pokryty jest pięknymi niebieskimi piórami z czarnymi paskami. Pod spodem są białe. ulubione pokarmy podajnikowe: słonecznik, kukurydza i orzeszki ziemne. Dowiedz się więcej! jak przyciągnąć Blue Jays (4 proste strategie) Blue Jay Feeders: the 4 Working Best For Me American Goldfinch trudno nie kochać tych małych i kolorowych płetw., Dobrze żerują w każdej pozycji, nawet do góry nogami! Płetwonogie uwielbiają żerować na nasionach nyjer, które je niewiele innych ptaków. cechy charakterystyczne: latem samce są jaskrawożółte z czarną czapką i czarnymi skrzydłami. Samice są ciemnożółte i pozbawione czarnej czapki. zimą obie płcie zmieniają kolor na bladobrązowo-oliwkowy. Są one identyfikowane po czarnych skrzydłach i białym pasku skrzydeł. ulubione pokarmy podajnikowe: ziarna słonecznika, nasiona nyjer. Dowiedz się więcej!, Finch Feeders: the 4 Working BEST For Me House Finch Zięby domowe są często pierwszymi ptakami, które odkrywają nowe karmniki. Pochodzi z Zachodniej Ameryki Północnej, ale obecnie jest pospolity na prawie całym kontynencie. House Finches mają przyjemną i przyjemną piosenkę do usłyszenia. cechy charakterystyczne: dorosłe samce są różowoczerwone wokół głowy i górnej części piersi. Mają brązowe smugi na grzbiecie, ogonie i brzuchu. samice są brązowe ze smugami na grzbiecie, ogonie i brzuchu., obie płcie mają stożkowate dzioby przeznaczone do jedzenia nasion i karbowanych ogonów. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik Czarny, ziarna słonecznika, nyjer, krokosz barwierski. Wróbel domowy Wróbel domowy to gatunek inwazyjny (pochodzący z Bliskiego Wschodu), a obecnie jeden z najczęstszych ptaków na świecie! Swój sukces zawdzięczają zdolności adaptacji i życia w pobliżu ludzi. W przeciwieństwie do większości innych ptaków, wróble domowe uwielbiają ziarna i są powszechnie postrzegane jako jedzące chleb i popcorn w parkach rozrywki, imprezach sportowych itp., cechy charakterystyczne: samce mają szare korony, czarny śliniak, białe policzki i kasztan po bokach twarzy i szyi. Ich grzbiet jest przeważnie brązowy z czarnymi smugami. samice mają matowy, brązowy kolor z czarnymi smugami na grzbiecie. Ich spód jest jasnobrązowy. Można je odróżnić po linii opalenizny, która rozciąga się za ich okiem. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik czarny, ziarna słonecznika, krokosz barwierski, proso, milo i popękana kukurydza. Dowiedz się więcej!, 6 porad, które pomogą powstrzymać wróble domowe przed przejęciem karmiących Gołąb żałobny gołąb żałobny pokojowo nazywany jest miękkim wołaniem, które czasami mylone jest z sowami. W podajnikach zazwyczaj znajdują się jedzące na ziemi lub na dużym podajniku platformowym. Po starcie ich skrzydła wydają głośny gwizd, który jest łatwo rozpoznawalny. cechy charakterystyczne: Kolor Szary z czarnymi kropkami na skrzydle. cienki czarny dziób, długi smukły ogon i różowawe nogi., po bliższym zbadaniu mają Jasnoniebieski pierścień wokół oka. Całkiem fajne! ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik Czarny, ziarna słonecznika, krokosz barwierski, nyjer, milo i popękana kukurydza. pisklęta Czarnogłowe pisklęta są jednym z najbardziej rozpoznawalnych ptaków, które odwiedzają karmniki. Są również łatwo rozpoznawalne dzięki charakterystycznemu zawołaniu piosenki „chickadee dee dee” lub „fee-bee”. Wiesz, że możesz ich nawet wyszkolić, by żywili się twoją ręką?, Chickadees zazwyczaj nie pozostają długo w karmników; nurkowanie w chwycić trochę jedzenia, a następnie pozostawiając jeść gdzie indziej. Miałem również wiele sukcesów, gdy chickadees odwiedzili moje karmniki dla ptaków. cechy charakterystyczne: mały ptak o krótkim, cienkim dziobie. czarny śliniak i czapeczka na głowie. Białe policzki. szary tył z brązowymi poduszkami. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik, krokosz barwierski, nyjer, orzeszki ziemne łuskane i robaki mięsne. Dowiedz się więcej –> the 4 Best window Bird Feeders I ' m Using., Dzięcioł puchaty Dzięcioł puchaty jest najpopularniejszym gatunkiem dzięcioła w Ameryce Północnej i jest częstym gościem karmników wszędzie. Są małe, mniej więcej wielkości wróbla i z braku lepszego słowa są ” słodkie.”Downy' S są odważni i nawet odwiedzają moich podajników okien w poszukiwaniu ziaren słonecznika. cechy charakterystyczne: ich górne części są przeważnie czarne z białym grzbietem i białymi plamkami na skrzydłach. Pod spodem wszystkie są białe., samce mają czerwoną plamkę z tyłu głowy, której samicy brak. często mylony z Dzięciołami włochatymi, które są nieco większe. Aby je odróżnić, spróbuj spojrzeć na rozmiar ich dzioba w porównaniu do ich głowy. Czułki włochate są mniej więcej tak długie jak ich głowa, gdzie dziób puchaty jest tylko o połowę mniejszy od ich głowy., ulubione pokarmy: Suet, Słonecznik Dowiedz się więcej –>6 rodzajów karmników dla dzięciołów twoje ptaki pokochają Dzięcioł włochaty wygląda jak dzięcioł puchaty! Te dwa gatunki dzięciołów są łatwo mylone, zwłaszcza z daleka. Włochaty jest częstym gościem karmników, ale nie tak często jak puszysty. cechy charakterystyczne: czarno-biały ptak średniej wielkości. Ma białe plamy na czarnych skrzydłach. Białe spodenki. większy niż Dzięcioły puchate., Długi dziób jest tej samej długości co głowa i przypomina cierń. samce mają czerwoną plamkę z tyłu głowy, której samicy brak. Dzięcioły włochate są powszechne w większości Ameryki Północnej, ale upierzenie jest zróżnicowane regionalnie. ulubione pokarmy podajnika: Suet, Słonecznik Dzięcioł czerwonobrzuchy bez wątpienia jeden z moich ulubionych ptaków, które warto zobaczyć podczas ich wizyty. Nigdy nie przesadzają z powitaniem ani nie przeganiają innych ptaków, ale są zdecydowanie twarde i nie dają się popchnąć przez bully birds., Te Dzięcioły są piękne, zwłaszcza ich czarno-białe wzorzyste Plecy! Jak na ironię, nie mają czerwonego brzucha. Piękne czarno-białe Plecy. Białe spodenki. samce mają czerwoną koronę i kark. samice są podobne, z tym, że nie mają czerwonej korony, tylko czerwoną kark (FYI-kark oznacza tył szyi, kobieta na wideo powyżej). długi, mocny rachunek. o wielkości amerykańskiego Robina., ulubione pokarmy podajnikowe: Sunflower, suet Tufted Titmouse podobnie jak chickadees, Tufted Titmouse nie pozostaje długo w karmnikach. Te wspólne ptaki szybko przylatują, chwytają trochę jedzenia i odchodzą do jedzenia gdzie indziej, z wyjątkiem sytuacji, gdy muszą pracować nad pozyskaniem orzeszka z metalowego podajnika siatkowego. Stwierdzam, że często słyszę ich pierwszy z ich wołaniem „peter peter peter”. cechy charakterystyczne: szary ptak z białymi spodniami, który po bokach pod skrzydłami zmienia barwę. duże czarne oczy i czarne czoło. Szary herb., ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik, krokosz barwierski, orzeszki ziemne i robaki mięsne. wrona amerykańska często źle rozumiana, Wiele osób nie lubi WRON. Uważam je za fascynujące i upewniam się, że każdego dnia pod karmnikami umieszczam kukurydzę lub orzeszki ziemne, aby przyciągnąć miejscowe morderstwo (jak nazywa się grupa kruków). Wrony są wysoce inteligentnymi ptakami, które pomagają również utrzymać Jastrzębie z dala. cechy charakterystyczne: duże ptaki, wszystkie czarne z odrobiną połysku do piór. Grube, Długie Banknoty., mniejsze od kruków, z którymi są często mylone. ulubione pokarmy podajnikowe: orzeszki ziemne, kukurydza. Szpak Europejski gdy szpaki odwiedzają w małych ilościach, są przyjemne do oglądania i mają piękne upierzenie. Niestety, ten inwazyjny gatunek może z pewnością zrujnować imprezę, gdy odwiedzają masywne stada, ganiając wszystkie inne ptaki, jedząc drogie pokarmy dla ptaków. cechy charakterystyczne: krępy ptak o wielkości robaka amerykańskiego. Są Czarne i wydają się błyszczące., ogon krótki Z Długim smukłym dziobem. dorosłe osobniki są ciemniejsze, czarne z zielonkawo-fioletowym odcieniem. Zimą szpaki tracą połysk, ich dzioby stają się ciemniejsze, a także rozwijają się białe plamy na ciele. ulubione pokarmy podajnikowe: ziarna słonecznika, pęknięta kukurydza, robaki mięsne, orzeszki ziemne łuskane, proso i mieszane produkty suet. Dowiedz się więcej! 3 sprawdzone sposoby na pozbycie się szpaków już dziś!, Nuthatch z białymi piersiami nie jest niczym niezwykłym, aby zobaczyć Nuthatch z białymi piersiami w swoich karmnikach, ale nie oczekuj, że zostaną bardzo długo! Zwykle przylatują, chwytają ziarno słonecznika i odlatują ponownie. Są niesamowicie zwinne i słyną z tego, że potrafią przewrócić się do góry nogami na drzewach! cechy charakterystyczne: zwarty ptak o długim, spiczastym dziobie i krótkim ogonie., białobrewy mają czarną czapkę z białymi policzkami i szaro-niebieski grzbiet z czarnym zabarwieniem na skrzydłach-całkowicie biały pod spodem z odrobiną rdzawego zabarwienia blisko tyłu. obie płcie wyglądają podobnie, z tym, że samice są nieco tępsze od samców. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik z czarnego oleju, ziarna słonecznika, krokosz barwierski i orzeszki ziemne łuskane. Grackle wspólne nic dobrego się nie dzieje, gdy pojawiają się Grackle., Moim zdaniem są łobuzami, głównie dlatego, że zwykle przybywają w ogromnych stadach, które przeganiają wszystkie inne ptaki, a wszystko to podczas czyszczenia moich karmników! cechy charakterystyczne: Graki są na całej głowie czarne, a na głowie błyszczące i niebieskawe. ciała długie, nieco większe od Szpaka lub Rudoskrzydłego. Duży, Długi banknot, który zjada prawie wszystko. głośne ptaki, które gromadzą się w dużych stadach wysoko na drzewach. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik, orzeszki ziemne i kukurydza., popularne typy letnich karmników ptaki poniżej nie lubią naszych mroźnych zim i można je zobaczyć na karmnikach tylko w cieplejszych miesiącach. Migrują na południe, gdy pogoda zaczyna się obniżać. Niektóre z poniższych gatunków odlatują już we wrześniu, ale niektóre można zobaczyć nawet podczas pierwszego śniegu. Blackbird Czerwonoskrzydły Blackbird Czerwonoskrzydły to prawdopodobnie najliczniejszy rodzaj ptaków, jaki widzimy od wiosny do jesieni. Dzieje się tak dlatego, że na naszym podwórku mamy Bagno, które jest siedliskiem, które preferują te kosy., Ich charakterystyczne wezwanie jest zawsze znakiem, że wiosna powraca! cechy charakterystyczne: samce są wszystkie czarne, z wyjątkiem jaskrawoczerwonej i pomarańczowej plamy na ramieniu. samice są brązowe i silnie smugowate. Wokół ich rachunku jest trochę żółtego. obie płcie mają stożkowaty bill i są powszechnie widziane siedzące na kotowatych lub siedzące wysoko na drzewie z widokiem na ich bagna. Czerwonoskrzydłe kosy nie migrują długo. Zazwyczaj widzimy je w grudniu i z powrotem w marcu., ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik z czarnego oleju, ziarna słonecznika, proso i popękana kukurydza. Ruby-throated Hummingbird Ruby-throated Hummingbird jest blokerem programu. Zawsze jestem zdumiony, jak małe są. Uwielbiam próbować przyciągnąć jak najwięcej tych kolibrów do naszego podwórka, szczególnie do naszego podajnika okiennego. Robienie domowego nektaru jest proste, a podajniki nektaru są tanie, więc spróbuj tego lata!, cechy charakterystyczne: samce mają metalicznie zielony grzbiet, czarną maskę, brudne podbrzusze i żywe opalizujące czerwone gardło. samice są zielone, brak czerwonego gardła i mają białe podbrzusze. obie płcie mają długi dziób przeznaczony do wkładania w kwiaty. ulubione pokarmy podajnikowe: nektar Dowiedz się więcej! jak przyciągnąć Kolibry: 38 prostych wskazówek najlepsze Karmniki kolibrów (które faktycznie działają!,) Grosbeak różany Grosbeaki różany są półczęstymi Gośćmi w miesiącach letnich. Uwielbiają nasiona słonecznika. Samce są łatwo rozpoznawalne dzięki unikalnym oznaczeniom, szczególnie czerwonym na klatce piersiowej. Ich piosenki brzmią bardzo podobnie do American Robins, z wyjątkiem dodanego ” chink.” cechy charakterystyczne: Grosbeaki można opisać jako krępe ptaki i mają duży, trójkątny bill. samce mają czarne grzbiety z białymi smugami na skrzydłach., Białe spodenki, z wyjątkiem pięknego czerwonego trójkąta na piersi. Samice w niczym nie przypominają samców. Są one brązowe, ale silnie smugowane na całym ciele. Spójrz na białe brwi, które przebiegają przez ich głowę. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik, krokosz barwierski i orzeszki ziemne łuskane. Baltimore Oriole nie jestem pewien, czy jakikolwiek karmnik podnieca mnie bardziej niż Baltimore Orioles. Po pierwsze, ich Jaskrawopomarańczowe upierzenie jest oszałamiające i wygląda zupełnie inaczej niż jakikolwiek inny ptak przydomowy. Po drugie, ich dieta jest wyjątkowa., Aby przyciągnąć orioles, musisz zgasić pomarańcze i galaretkę! Gdy tylko odkryjesz swoje karmniki, upewnij się, że są dostarczane z ich ulubionymi potrawami, lub ryzykujesz, że przeniosą się do innego miejsca! cechy charakterystyczne: średniej wielkości, podobny do Czerwonoskrzydłego. samce mają czarną głowę i czarny grzbiet. Jaskrawopomarańczowe pióra pokrywają całe ich podgardle i zadek. samice są znacznie tępsze od samców, a ich upierzenie jest bardzo zróżnicowane. Ich głowa i grzbiet mogą być żółtawe do brązowawych. Ich spód jest zwykle ciemnożółty lub pomarańczowy., ulubione pokarmy podajnikowe: nektar, owoce, galaretki Dowiedz się więcej! –> przyciągnij Oriole z tych 5 prostych strategii wspólne rodzaje ptaków karmiących zimą niektóre ptaki pojawiają się u moich karmników tylko podczas mroźnych zimowych miesięcy. Wierzcie lub nie, wymienione poniżej ptaki pochodzą z Kanady, gdzie jest tak zimno, że nawet zima w Ohio jest ciepła! 🙂 Dark-eyed Junco Dark-Eyed Juncos są częstym ptakiem, który można zobaczyć w karmnikach w okresie zimowym i zawsze mile widziany widok. Są to wyłącznie naziemne karmniki., Upewnij się, że rzucisz kilka ziaren słonecznika na ziemię specjalnie dla nich! cechy charakterystyczne: ciało jest w większości szare z białymi poduszkami. o wielkości wróbla domowego. piękne białe pióra ogona, które migają w locie. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik z czarnego oleju, ziarna słonecznika, proso i popękana kukurydza. Carolina Wren Po pierwsze, Carolina Wren jest obecna we Wschodniej Ameryce Północnej przez cały rok., Włączyłem je do sekcji zimowy ptak, bo tylko wtedy przychodzą do moich karmników! W cieplejszych miesiącach ściśle polują na owady. W okresie zimowym często jedzą orzeszki ziemne. cechy charakterystyczne: Carolina Wrens są czerwonobrązowe na wierzchu i garbate na ich spodniach. Biała brew i gardło. Ciemne zabarwienie na skrzydłach i ogonie. Bill jest cienki, długi i lekko zaczepiony. ulubione pokarmy podajnikowe: orzeszki ziemne łuskane, ziarna słonecznika, robaki mięsne i suet., Wróbel Amerykański Szara twarz. Bill ma dwa kolory! Czarny na wierzchu i żółty pod spodem. ulubione pokarmy podajnikowe: ziarna słonecznika, proso i popękana kukurydza. Nuthatch Czerwono-breasted zauważalnie mniejszy niż Nuthatch biało-breasted. Najczęściej słyszany, zanim został dostrzeżony z ich charakterystycznymi” jankesami”. cechy charakterystyczne: mają czarną czapkę i linię oczu., Biała brew i gardło. mały i zwarty z krótkim, ostrym dziobem. zardzewiały dół i niebiesko-szary na górze. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik z czarnego oleju, ziarna słonecznika, krokosz barwierski i orzeszki ziemne łuskane. Purpurowy Finch Niestety, większość przypadków, kiedy wydaje ci się, że widzisz purpurowego Fincha, jest to po prostu kolejny Domowy Finch. Płetwy purpurowe migrują do większości niższych 48 stanów w okresie zimowym. Są rzadkim ptakiem, który można zobaczyć na karmnikach., cechy charakterystyczne: samce są malinowo czerwone na głowie, piersi, grzbiecie i skrzydłach. samice są ubarwione brązowo z lekką białą brwią. mocny, stożkowaty bill. ulubione pokarmy podajnikowe: Słonecznik Czarny, ziarna słonecznika, krokosz barwierski i nyjer. Wróbel białogardły Wróbel białogardły są częstymi gośćmi mojej stacji karmienia, ale tylko na ziemi i wydaje się tylko o zmierzchu lub świcie. Tuż przed zachodem słońca widziałem aż sześć osób szukających razem pożywienia., Mają zabawny sposób skakania po ziemi. cechy charakterystyczne: czarno-białe paski na twarzy. żółta plamka między okiem a Billem. Biała przepaska na gardło. Siwa pierś i stosunkowo mały bill. ulubione pokarmy podajnikowe: ziarna słonecznika, proso i popękana kukurydza. Ssaki pospolite Wiewiórka Wschodnia Kiedy po raz pierwszy zakładaliśmy naszą stację żywienia, nigdy nie widzieliśmy wiewiórek na naszym podwórku. Teraz jest aż 9 różnych Wschodnich szarych wiewiórek, które odwiedzają jednocześnie!, Wiem, że wiewiórki doprowadzają wielu ludzi do szału, ale tak długo, jak jesteś odporny na wiewiórki i podajniki i pozostają na ziemi, nie powodują dużego stresu. Pamiętaj, aby szukać czarnych wiewiórek, które odwiedzają, które nadal są wschodnimi szarymi wiewiórkami, tylko melanistycznym morfem. Dowiedz się więcej! 8 skutecznych sposobów na trzymanie wiewiórek z dala od karmników dla ptaków najlepsze karmniki dla ptaków Odporne na wiewiórki (Przestań marnować Jedzenie!,) Amerykańska Wiewiórka Czerwona czerwone wiewiórki nie są tak powszechne wśród odwiedzających, jak Wschodnie wiewiórki szare, ale na pewno są zabawne. Często mała wiewiórka przegania wszystkie większe szarości, aby uzyskać dostęp do jedzenia. Zawsze myślę, że amerykańskie czerwone wiewiórki zachowują się tak, jakby wypiły około 8 filiżanek kawy, ponieważ nigdy nie przestają się poruszać. wiewiórki Wschodnie wiewiórki Wschodnie są małymi gryzoniami, które są niezwykle powszechne., Moim największym problemem z wiewiórkami jest trzymanie ich z dala od garażu! RELATED: 7 sposobów na trzymanie wiewiórek z dala od karmników dla ptaków! (HUMANELY) Eastern Cottontail tego typu króliki widuje się prawie co noc pod karmnikami. Ponieważ moje dzieci są na zewnątrz dość dużo, wiele z cottontails stały się bardzo tolerancyjne dla ludzi, i nie jest zaskakujące, aby zbliżyć się na tyle, że można prawie pogłaskać je. Virginia Opossum OPOS jest jedynym torbaczem znalezionym na północ od Meksyku., Są nocne, więc upewnij się, aby oglądać kamery naziemne w nocy. skunksy W Paski skunksy to mój ulubiony ssak, który warto zobaczyć podczas wizyty. Ich czarno-białe futro jest oszałamiające! Oglądanie ich na kamerach dało mi również uznanie dla tego, jak trudne są, ponieważ nie cofają się przed szopami lub oposami. RELATED: 20 fajnych faktów o Skunksach, które nie śmierdzą! jelenie Białoogonowe jelenie Białoogonowe są jedynymi gatunkami jeleni we Wschodniej Ameryce Północnej, więc łatwo je zidentyfikować po przybyciu., szop zabawny szop jest nocnym gościem, który uwielbia jeść kukurydzę i orzeszki ziemne. Czasami są sami, a czasami przychodzą jako duża rodzina. RELATED: 7 sposobów na trzymanie szopów z dala od karmników dla ptaków! PrologTo wszystko, co napisałem do tej pory o doktorze Dolittle’u, usłyszałem od tych, którzy go znali — w rzeczy samej wiele wydarzeń miało miejsce przed moim urodzeniem. Lecz teraz zamierzam opisać tę część życia niezwykłego człowieka, której byłem świadkiem i w której lat temu otrzymałem na to jego pozwolenie. Jednak byliśmy wówczas bardzo zajęci podróżami po świecie, przygodami i spisywaniem badań przyrodniczych. Zdawało mi się, że nigdy nie znajdę czasu, by zasiąść i opisać nasze teraz, gdy jestem już starym człowiekiem, pamięć zaczyna mi szwankować. Ale gdy mam pewne wątpliwości, waham się i zastanawiam, wówczas pytam papugę wspaniały ptak (ma już prawie dwieście pięćdziesiąt lat) siedzi na moim biurku, podśpiewując marynarskie pieśni, a ja piszę tę książkę. Każdy, kto ją poznał, wie, że Polinezja ma najlepszą pamięć na samym początku muszę napisać coś o sobie i wyjaśnić, jak doszło do mego spotkania z doktorem Dolittle’ PIERWSZAROZDZIAŁ PIERWSZYSYN SZEWCANazywam się Tomek Stubbins, jestem synem Jakuba Stubbinsa, szewca z Puddleby nad rzeką Marsh. Wówczas miałem dziewięć i pół roku. W tamtych czasach Puddleby było małym miasteczkiem. Środkiem płynęła rzeka, a nad nią rozciągał się bardzo stary, kamienny most, zwany mostem Królewskim, łączący rynek z dziedzińcem morza przypływały statki i rzucały kotwicę przy moście. Lubiłem tam chodzić i przyglądać się, jak marynarze rozładowują towary i składają je na przystani. Ciągnąc za liny, śpiewali dziwne piosenki, a ja uczyłem się ich na pamięć. Siadywałem na przystani, wymachiwałem nogami nad wodą i śpiewałem wraz z nimi. Udawałem, że też jestem dumne okręty odwracały się od kościoła i wolno płynęły w kierunku morza, pokonując rozległe, samotne bagniska, marzyłem, by wypłynąć na ich pokładzie. Pragnąłem popłynąć z nimi w szeroki świat, by szukać szczęścia w odległych krainach: Afryce, Indiach, Chinach i Peru. Gdy skręcały i nie widać było rzeki, ich ogromne brązowe żagle górowały nad dachami domów, sunąc dystyngowanie do przodu. Przypominały delikatne olbrzymy, które bezszelestnie maszerują miedzy domami. Cóż za dziwy będą wspominać, zastanawiałem się, gdy pojawią się tu znowu, by zarzucić kotwicę przy moście Królewskim! I marząc o lądach, których nie widziałem, siedziałem tam i patrzyłem na nie, aż wreszcie znikały mi z pola wówczas trzech przyjaciół. Jednym z nich był Joe, poławiacz małży. Mieszkał w maleńkiej chacie nad brzegiem rzeki blisko mostu. Umiał wytwarzać piękne przedmioty. Nigdy nie spotkałem tak zdolnego rzemieślnika. Naprawiał moje zepsute okręciki, które puszczałem na wodzie; ze skrzynek i klepek budował wiatraki, a ze starych parasoli najpiękniejsze zabierał mnie łódką i gdy zaczynał się przypływ, wiosłowaliśmy aż do samego ujścia rzeki, by łowić małże i homary na sprzedaż. I tam, na zimnych, opustoszałych bagnach, obserwowaliśmy dzikie gęsi unoszące się na niebie: kuliki1, brodźce2 i inne morskie ptaki, które budują gniazda wśród długich traw na wielkich, słonych mokradłach. A kiedy płynęliśmy wolno, widzieliśmy światła na moście Królewskim, migoczące w półmroku, które przypominały nam o poobiedniej herbacie i ciepłym moim przyjacielem był Mateusz Mugg, który trudnił się zbieraniem mięsa dla kotów, zabawny staruszek z potężnym zezem. Urodą nie grzeszył, ale lubiłem z nim rozmawiać; znał wszystkich mieszkańców miasteczka oraz wszystkie psy i koty. W tamtych czasach zbieranie mięsa dla kotów było poważnym zajęciem. Prawie każdego dnia można było spotkać człowieka, który chodził z drewnianą tacą pełną skrawków mięsa nadzianych na szpikulec, wykrzykując: „Mięso! Mięęęsooo!”. Ludzie kupowali je dla swoich ulubieńców, zamiast karmić je psimi ciasteczkami albo resztkami ze chodzić razem z Mateuszem i patrzeć, jak psy i koty, słysząc jego wołanie, podbiegają do furtek. Czasami pozwalał mi podawać im jedzenie, co uważałem za wspaniałą zabawę. Znał się na psach i podawał mi nazwy różnych ras, gdy szliśmy przez miasto. Sam miał kilka, między innymi charta, świetnego biegacza, dzięki któremu wygrywał sobotnie wyścigi, i teriera, zdolnego szczurołapa. Zbieracz mięsa robił interesy z młynarzami i rolnikami; tak samo dobrze na tym wychodził jak na sprzedaży trzecim przyjacielem był Łukasz Pustelnik, ale o nim opowiem chodziłem do szkoły, bo mój ojciec nie miał na to pieniędzy. Za to bardzo interesowały mnie zwierzęta. Spędzałem czas na zbieraniu ptasich jaj i motyli, łowieniu ryb, wędrowaniu po okolicy w poszukiwaniu jagód i grzybów i pomaganiu poławiaczowi małży w naprawianiu wówczas bardzo przyjemne życie — choć, naturalnie, wtedy tak nie uważałem. Miałem dziewięć i pół roku i jak wszyscy chłopcy chciałem dorosnąć, nie doceniając życia bez trosk i zmartwień. Nie mogłem się doczekać, kiedy opuszczę dom rodzinny, wsiądę na jeden z tych dumnych okrętów i popłynę rzeką przez zamglone bagna w kierunku morza — w daleki świat w poszukiwaniu szczęśliwego DRUGIDOWIADUJĘ SIĘ O WIELKIM PRZYRODNIKUPewnego wiosennego poranka, gdy spacerowałem po wzgórzach rozciągających się za miastem, napotkałem sokoła trzymającego w szponach wiewiórkę. Stał na skale, a stworzonko walczyło zażarcie o życie. Kiedy pojawiłem się ni stąd, ni zowąd, sokół tak się przeraził, że wypuścił biedne zwierzątko i odleciał. Podniosłem wiewiórkę. Zauważyłem, że ma poważnie zranione nogi. Postanowiłem zanieść ją do do mostu i wstąpiłem do domu poławiacza małży. Spytałem go, czy może jej pomóc. Joe nałożył okulary i dokładnie zbadał zranione zwierzę. Po chwili smutno potrząsnął głową.— Stworzunko ma złamanom nogę — powiedział. — A w ogóle ledwo zipie. Potrafię naprawić ci łódkę, ale nie mom narzędzi i za głupi jestem, by rannom wiewiórkę przywrócić do życia. To robota dla chirurga, do tego jakiegoś porzundnego. Jest tyko jeden taki, co potrafi ocalić życie temu stwórzunku. Nazywa sie doktór Dolittle.— Kto to taki? — spytałem. — Weterynarz?— Nie — odparł mój przyjaciel. — Nie weterynarz. Doktór Dolittle jest przerodnikiem.— Kto to taki: przerodnik?— Przerodnik — wyjaśnił Joe, zdejmując okulary i nabijając fajkę — to ktoś, kto jak nikt inny zna się na zwierzyntach, motylach i roślinach, skałach i tak dalej. John Dolittle to znakumity przerodnik. Aż dziw bierze, żę go nie znasz — przecie masz fioła na punkcie się też na skorupiakach — ma takom wiedze w głowie, jakie ja mom doświadczenie. To spokojny człowiek. Nie gada za wiele, ale ludziska powiadaj om, że to największy przerodnik na świecie.— A gdzie on mieszka? — spytałem.— Za ulicom Oxenthorpe, po drugiej stronie rzeki. Nie wim dokładnie gdzie, ale prawie każdy, przysięgnę sie, może ci powiedzieć. Idź do niego. To wielki mu, wziąłem ze sobą wiewiórkę i udałem się na ulicę byłem blisko rynku, usłyszałem nawoływanie: „Mięso! Mięęęsooo!”.— To Mateusz Mugg — powiedziałem do siebie. — On na pewno będzie wiedział, gdzie mieszka doktor. Przecież zna przez plac i dogoniłem go.— Mateuszu! — wykrzyknąłem. — Znasz doktora Dolittle’a?— Też mi pytanie! — burknął. — Pewnie, że znam! Znam go tak samo dobrze jak swoją żonę, lepiej nawet, przynajmniej tak mi się czasami wydaje. To wspaniały człowiek, wspaniały!— A pokażesz mi, gdzie mieszka? — poprosiłem. — Chcę mu pokazać tę wiewiórkę — ma złamaną nogę.— No pewnie — odparł mój przyjaciel. — Zaraz będziemy mijali jego dom. Chodź, pokażę ci, gdzie to udaliśmy się w owym kierunku.— Znam doktora Dolittle’a od wielu, wielu lat — Mateusz rozpoczął swą opowieść, gdy wychodziliśmy z rynku. — Teraz pewnie nie ma go w domu — wyjechał na wyprawę. Ale już niedługo ma wrócić. Pokażę ci, gdzie mieszka. Potem będziesz wiedział, gdzie go drogę usta mu się nie zamykały. Opowiadał o swoim wspaniałym przyjacielu, lekarzu medycyny Johnie Dolittle. Tyle gadał, że zapomniał wykrzykiwać: „Mięso!”, aż nieoczekiwanie zauważyliśmy, że ciągnie się za nami procesja psów.— A dokąd wyruszył na wyprawę? — spytałem Mateusza zajętego rozdawaniem mięsa.— Sam nie wiem — odparł. — Nikt nie wie, dokąd jedzie ani kiedy wraca. Mieszka sam w towarzystwie swych zwierząt. Odbył już wiele niezwykłych podróży i dokonał wspaniałych odkryć. Gdy powrócił z ostatniej wyprawy, powiedział mi, że na Oceanie Spokojnym poznał szczep Indian zamieszkujący na dwóch wyspach. Mężowie żyli na jednej, a żony na drugiej. Mądrzy ludzie z tych Indian! Spotykają się tylko raz do roku, gdy mężczyźni składają wizyty żonom z okazji wielkiego święta, Bożego Narodzenia pewnie. Bez dwóch zdań, ten doktor to wspaniały człowiek! A co się tyczy zwierząt, to nikt nie zna się na nich tak dobrze jak on.— A skąd się tyle o nich dowiedział? — spytałem. Mateusz zatrzymał się i pochylił, by szepnąć mi do ucha.— Zna ich język — oświadczył chrapliwym, tajemniczym głosem.— Język zwierząt? — wykrzyknąłem.— Co się dziwisz? — spytał. — Wszystkie zwierzęta mają jakiś język. Niektóre z nich gadają więcej od innych; inne znają tylko język znaków. Ale doktor rozumie je wszystkie: zarówno ptaki, jak i inne zwierzęta. Nikomu nie zdradzamy tego sekretu — ja i doktor — bo ludziska, gdy się o czymś takim dowiedzą, naśmiewają się z człowieka. Cóż, on nawet potrafi zapisywać ich język. Czyta głośno swoim zwierzakom. Napisał nawet książki historyczne w małpim języku, wiersze w języku kanarków, a srokom — wesołe piosenki do śpiewania. To wszystko najprawdziwsza prawda. Teraz pilnie się uczy języka skorupiaków. Mówi, że to niełatwe zadanie: trzymając głowę pod wodą, kilka razy złapał paskudne przeziębienie. To wspaniały człowiek!— Pewnie masz rację — stwierdziłem. — Mam nadzieję, że będzie w domu i będę mógł go poznać.— Proszę, jesteśmy na miejscu — oświadczył sprzedawca mięsa. — Spójrz, to ten mały domek na zakręcie, ten tam u góry. Wygląda, jakby przysiadł na murze powyżej na przedmieścia. Dom pokazany przez Mateusza był bardzo mały i stał na uboczu. Otaczał go duży ogród położony znacznie powyżej drogi, dlatego trzeba było wspiąć się po murowanych schodach, zanim doszliśmy do furtki. W ogrodzie rosło wiele pięknych owocowych drzew, których gałęzie zwisały przez wysoki mur przesłaniający resztę doszliśmy do domu, Mateusz wszedł na schodki prowadzące na ganek, a ja zrobiłem to samo. Chciał wejść do ogrodu, lecz brama była zamknięta na klucz. Z domu wybiegł pies i schwycił kilka ochłapów, które sprzedawca mięsa przecisnął przez kraty wraz z kilkoma torbami z kukurydzą i otrębami. Zwróciłem uwagę, że pies nie zatrzymał się, by zjeść mięso, jakby to zrobił zwyczajny czworonóg, ale zabrał wszystko do domu i zniknął. Miał dziwną, szeroką obrożę, która wyglądała na zrobioną z mosiądzu albo czegoś podobnego. Poczekaliśmy chwilę i poszliśmy sobie.— Pewnie doktor jeszcze nie wrócił — powiedział Mateusz. — Inaczej brama nie byłaby zamknięta na klucz.— A co było w torbach, które dałeś psu? — spytałem.— Nic wielkiego, trochę jedzenia — odparł. — Żarcie dla zwierząt. W tym domu mieszka wiele zwierzaków. Gdy doktor wyjeżdża, przynoszę je psu, a on rozdaje innym zwierzętom.— A ta dziwna obroża, którą miał na szyi?— To solidna, psia obroża zrobiona ze złota — wyjaśnił. — Dostał ją dawno temu podczas jednej z wypraw, w której wraz z doktorem brał udział. Ocalił komuś życie.— Od jak dawna tu mieszka? — spytałem.— Od wielu lat. Jip to już staruszek. Dlatego nie towarzyszy doktorowi podczas jego podróży. Zostaje w domu i troszczy się o wszystko. W poniedziałki i czwartki przynoszę pod bramę jedzenie i podaję mu przez kraty. Gdy doktora nie ma, nikomu nie pozwala wejść do ogrodu, nawet mnie, choć znamy się dobrze. Zawsze wiadomo, kiedy doktora nic ma, ponieważ gdy jest na miejscu, wówczas brama jest do domu i włożyłem wiewiórkę do drewnianej skrzyni wysłanej sianem. Opiekowałem się nią najlepiej, jak potrafiłem, czekając na powrót Johna Dolittle'a, Każdego dnia zachodziłem do małego domku a wielkim ogrodem położonym na skraju miasta i sprawdzałem, czy brama jest zamknięta. Choć pies na mój widok machał ogonem i chyba się cieszył, to jednak nigdy nie wpuścił mnie do TRZECIDOM DOKTORAW pewne poniedziałkowe popołudnie, gdzieś pod koniec kwietnia, ojciec kazał mi zanieść na dragi koniec miasta naprawione buty. Miałem je dostarczyć pułkownikowi Bellowesowi, który był niezwykłym jego dom i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi sam gospodarz. Wystawił swoją czerwoną twarz i powiedział tylko:— Wejście dla dostawców drzwiami kuchennymi! — Po tych słowach zatrzasnął wielką ochotę rzucić mu te buty na klomb z kwiatami. Jednak pomyślałem, że ojciec może się rozgniewać i powstrzymałem się. Obszedłem dom dookoła i stanąłem przed drzwiami kuchennymi. Otworzyła mi żona pułkownika i odebrała buty. Robiła wrażenie, jakby okropnie się bała męża. Słyszałem jego ciężkie człapanie po domu i odgłosy oburzenia z powodu tego, że stanąłem przed drzwiami frontowymi. Spytała mnie szeptem, czy nie chciałbym rogalika i szklanki mleka, a ja odparłem:— Chętnie, poproszę!Gdy zjadłem rogalik, wypiłem mleko i podziękowałem pani pułkownikowej, przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić, czy czasem doktor już nie przyjechał. Stan wiewiórki się nie poprawiał i zaczynałem się o nią martwić. Skierowałem się w stronę domu doktora Dolittle’a. Po drodze zwróciłem uwagę na zachmurzone niebo: zanosiło się na doszedłem do bramy, zobaczyłem, że jest zamknięta na klucz. Ogarnęło mnie zniechęcenie. Od tygodnia przychodzę tu codziennie! Jip podbiegł do bramy i jak zwykle wymachiwał ogonem. Potem usiadł i zaczął pilnować, bym nie dostał się do strach, że moja wiewiórka nie dożyje powrotu doktora. Odwróciłem się ze smutną miną, zszedłem po schodach i zawróciłem do się, czy przypadkiem to nie pora kolacji — przecież nie miałem własnego zegarka. Wówczas zauważyłem pewnego pana zmierzającego w moim kierunku. Gdy podszedł bliżej, rozpoznałem go — to pułkownik Bellowes wyszedł na spacer. Opatulony eleganckim płaszczem i ciepłym szalem, z rękami w jasnych rękawiczkach. Nie było zbyt zimno, jednak on miał na sobie tyle ubrań, że przypominał poduszkę owiniętą kocem. Spytałem grzecznie, która jest się, chrząknął i spojrzał na mnie z góry — jego czerwona twarz jeszcze bardziej poczerwieniała, a gdy przemówił, zdawało się, że to korek wystrzelił z butelki piwa imbirowego.— Chyba nie sądzisz — wyrzucił z siebie — że odepnę teraz wszystkie guziki, by jakiemuś dzieciakowi mówić, która godzina! — Po tych słowach oddalił się ciężkim krokiem, zrzędząc bardziej niż chwilę stałem bez ruchu i patrzyłem za nim. zastanawiając się, ile musiałbym mieć lat, żeby zechciał wyciągnąć zegarek. W tym momencie lunął rzęsisty jeszcze nie widziałem takiej ulewy. Zrobiło się ciemno prawie jak w nocy. Wiatr się zerwał, zaczęło grzmieć, na niebie rozbłysła błyskawica i w ciągu kilku minut rynsztoki zamieniły się w rwącą rzekę. Nie miałem gdzie się schronić, więc schyliłem głowę, by oprzeć się porywistemu wiatrowi i zacząłem biec w stronę dobiegłem za daleko, gdy z impetem uderzyłem w coś miękkiego i nagle usiadłem na chodniku. Podniosłem wzrok, by zobaczyć, z kim się zderzyłem. Przede mną siedział na chodniku maleńki człowieczek z dobrotliwą twarzą. Miał na głowie znoszony cylinder, a w rękach trzymał małą, czarną torbę.— Bardzo przepraszam — powiedziałem. — Pochyliłem głowę i nie zauważyłem memu ogromnemu zdziwieniu, zamiast się zdenerwować, że wylądował na ziemi, mały człowieczek wybuchnął śmiechem.— To w równej mierze moja wina — zauważył. — Ja też pochyliłem głowę. Ale nie możemy tak tu siedzieć i rozmawiać. Pewnie jesteś przemoczony, bo ja tak. A dokąd idziesz?— Mieszkam na drugim krańcu miasta — odparłem, gdy podnosiliśmy się z chodnika.— O rany, ale ten chodnik był mokry! — wykrzyknął.— Jeszcze nigdy tak nie padało. Chodźmy do mnie! Musimy się wysuszyć. Taka burza szybko mnie za rękę i zaczęliśmy biec po ulicy. Po drodze zastanawiałem się, kim jest ten mały człowieczek i gdzie może mieszkać. Nie zna mnie zupełnie, a jednak zabiera do swego domu, bym się wysuszył. Cóż za odmiana po spotkaniu z pułkownikiem o czerwonej twarzy, który nawet nie miał ochoty powiedzieć, która jest godzina! Po chwili zatrzymaliśmy się.— Jesteśmy na miejscu — oświadczył nieznajomy. Podniosłem głowę i zauważyłem, że stoję przed schodami prowadzącymi do małego domku z dużym ogrodem! Mój nowo poznany przyjaciel wbiegł po schodach i już otwierał bramę kluczami wyciągniętymi z kieszeni.„O rany — pomyślałem — to sławny doktor Dolittle we własnej osobie!”.Po tym, co o nim usłyszałem, wyobrażałem sobie bardzo wysokiego, silnego i wspaniałego mężczyznę. Trudno mi było uwierzyć, że ten zabawny człowieczek z miłym uśmiechem to wybiegł na spotkanie. Zaczął na niego skakać i szczekać radośnie. Deszcz lał się jeszcze większymi strugami.— Czy pan doktor Dolittle? — spytałem, gdy szybkim krokiem pokonywaliśmy ścieżkę prowadzącą do domu.— Tak, to ja — odparł, otwierając drzwi tym samym pękiem kluczy. — Zapraszam do środka! Nie wycieraj nóg, nie przejmuj się błotem! Możesz zabrać je ze sobą. Schowajmy się przed deszczem!Wpadłem do środka, a za mną on i Jip. Doktor zatrzasnął za nami drzwi. Burza sprawiła, że na dworze zrobiło się mroczno, ale w środku przy zamkniętych drzwiach było ciemno jak w mnie niezwykły hałas, jakiego nigdy dotąd nie słyszałem. Przywodził na myśl menażerię wszelakich zwierząt i ptactwa, które nawoływały się wzajemnie, piszcząc i skrzecząc równocześnie. Słyszałem, jak coś toczy się po schodach i biegnie przez korytarz. Gdzieś w ciemności słychać było kwakanie kaczek, pianie koguta, gruchanie gołębia, pohukiwanie sowy, beczenie baranka i szczekanie Jipa. Czułem trzepotanie ptasich skrzydeł tuż przy twarzy. Coś uderzyło mnie po nogach i prawie upadłem. Cały korytarz zdawał się po brzegi wypełniony zwierzętami. Ich hałas w połączeniu z deszczem był nie do opisania. Pomału zaczynałem się trochę bać. A wtedy poczułem, że doktor bierze mnie za ramię i krzyczy do ucha:— Spokojnie. Nie bój się! To tylko kilku moich przyjaciół. Nie było mnie przez trzy miesiące i teraz się cieszą na mój widok. Stój spokojnie, aż nie zapalę światła! Co za burza! Posłuchaj, jak grzmi!Stałem w egipskich ciemnościach, a przeróżne stworzenia, których nie widziałem, trajkotały i przepychały się wokół mnie. Sytuacja jak z dziwacznego snu. Już zaczynałem się zastanawiać, czy to się dzieje naprawdę, gdy ponownie usłyszałem głos doktora: — Zapałki zupełnie zamokły. Nie chcą się palić. Może ty masz jakieś?— Niestety, nie — odkrzyknąłem.— Nie szkodzi — odparł. — Może Dab-Dab przyniesie nam trochę wydał z siebie zabawne klekotanie i usłyszałem, jak ktoś, czy coś, ponownie toczy się po schodach i zaczyna szurać po pokojach na chwilę, ale nic się nie działo.— Długo trzeba będzie czekać na światło? — spytałem. — Jakieś zwierzę przysiadło na mojej nodze i zaraz palce mi zdrętwieją.— Tylko chwilę — odparł doktor. — Za minutę wróci. W tym momencie zobaczyłem światełko na jednej chwili wszystkie zwierzęta ucichły.— Sądziłem, że mieszka pan sam — zagadnąłem.— Bo mieszkam — odparł. — To Dab-Dab niesie świeczkę. — Spojrzałem na schody, by sprawdzić, kto idzie. Nic nie zauważyłem na podeście, ale usłyszałem dziwne kroki na piętrze. Zdawało się, jakby ktoś skakał po stopniach w dół, a do tego na jednej się jaśniej, gdy światło zeszło niżej i zaczęło rzucać dziwne, ruchome cienie na ścianę.— No, nareszcie! — wykrzyknął doktor. — Dobra, wierna Dab-Dab!Na ten widok pomyślałem, że teraz to już naprawdę śnię. Ujrzałem bowiem, jak wyciągając szyję i skacząc na jednej nodze, zbliża się do nas nieskazitelnie biała kaczka, a na dodatek w prawej łapie trzyma zapaloną świecę!ROZDZIAŁ CZWARTYWIFF-WAFFRozejrzałem się dookoła i zauważyłem mnóstwo zwierząt stłoczonych na korytarzu. Zdawało mi się, że jest tam reprezentant każdego gatunku: gołąb, biały szczur, sowa, borsuk, kawka; była tam nawet mała świnka, która właśnie wróciła z zalanego deszczem ogrodu i dokładnie wycierała nogi w wycieraczkę, a blask świecy oświetlał jej różowe odebrał świecę od kaczki i odwrócił się w moją stronę.— Posłuchaj — powiedział — musisz ściągnąć te mokre rzeczy. A tak przy okazji, jak się nazywasz?— Tomek Stubbins — odpowiedziałem.— Aha! Jesteś synem Jakuba Stubbinsa, naszego szewca?— Zgadza się — odparłem.— Twój ojciec jest świetnym fachowcem — stwierdził doktor. — Spójrz tylko — tu podniósł prawą stopę, by zaprezentować ogromnych rozmiarów obuwie. — Zrobił je cztery lata temu i od tego czasu je noszę — wspaniałe buty! Posłuchaj, Stubbins, ściągaj te mokre rzeczy, i to szybko! Poczekaj tylko, zaraz przyniosę więcej świec, a potem pójdziemy na górę i poszukamy ci czegoś do ubrania. Przebierzesz się w moje stare rzeczy, aż nie wysuszysz znalazło się więcej świec i w domu zrobiło się jaśniej, poszliśmy do góry. Weszliśmy do sypialni, doktor otworzył ogromną szafę i wyciągnął z niej dwa stare ubrania. Nałożyliśmy je, a mokre zanieśliśmy do kuchni i rozpaliliśmy ogień. Surdut doktora, który nałożyłem, był na mnie o wiele za duży. Stale nadeptywałem na jego poły, kiedy pomagałem nosić drewno z piwnicy. Z pieca buchnął gorący ogień, a wtedy powiesiliśmy ubrania na krzesłach.— A teraz ugotujemy coś do jedzenia — oznajmił doktor. — Zapraszam cię na wspólną kolację!Zaczynałem odczuwać sympatię do tego zabawnego, małego człowieczka, który nazywał mnie „Stubbins”, zamiast zwracać się do mnie po imieniu albo mówić „chłopcze” (czego nie cierpiałem). Traktował mnie jak równego sobie wiekiem przyjaciela. A gdy poprosił, bym zjadł z nim kolację, odczułem ogromną dumę i szczęście. Przypomniałem jednak sobie, że nie uprzedziłem mamy o swoim spóźnieniu. Dlatego ze smutkiem odparłem:— Dziękuję bardzo, chętnie bym został, ale moja mama będzie się martwić, gdzie się podziewam, jeśli na czas nie wrócę do domu.— Ależ mój drogi Stubbinsie — odezwał się doktor, wrzucając kolejne polano do pieca — twoje ubranie jeszcze nie wyschło. Będziesz musiał więc poczekać, prawda? Do tego czasu przygotujemy i zjemy kolację. Nie wiesz, gdzie postawiłem torbę?— Chyba zostawił pan na korytarzu — podsunąłem. — Pójdę po nią!Zauważyłem ją; stała przy drzwiach. Była skórzana i była bardzo, bardzo zniszczona; miała popsuty zamek i była przewiązana sznurkiem.— Dziękuję ci — powiedział doktor, gdy mu ją przyniosłem.— Czy ta torba stanowiła cały pański bagaż? — spytałem.— Tak — odparł, rozsupłując sznurek. — Na co komu wiele bagażu? To tylko przeszkadza w podróży. Życie jest za krótkie, by zawracać sobie tym głowę. Poza tym bagaż jest zupełnie zbędny. Gdzie podziała się ta kiełbasa?Dokładnie sprawdził zawartość torby. Najpierw wyciągnął bochenek świeżego chleba, a potem słoik z osobliwą, metalową przykrywką. Podniósł go ostrożnie do światła, po czym postawił na stole. Zauważyłem, że w środku pływa jakieś dziwne stworzonko. W końcu wyciągnął funt kiełbasy.— A teraz — oświadczył — potrzeba nam tylko patelni!Poszliśmy do spiżarni i znaleźliśmy wiszące na ścianie kuchenne naczynia. Doktor zdjął zabrał się do przygotowywania kolacji, poszedłem się przyjrzeć dziwnemu stworzonku pływającemu w słoju.— Co to za zwierzę? — spytałem.— Ach, to — powiedział doktor, odwracając się w moją stronę. — To Wiff-Waff. Pełna nazwa to hippocampuspippitopitus. Ale tubylcy nazywają go Wiff-Waff — nazwa wzięła się od sposobu, w jaki, pływając, macha ogonem. Z jego powodu wyruszyłem na ostatnią wyprawę, chciałem go bowiem odnaleźć. Zamierzam poznać język skorupiaków. One na pewno mają jakiś język, jestem o tym przekonany. Znam trochę mowę rekinów i dialekt morświnów3. Ale teraz zależy mi szczególnie, by poznać język skorupiaków.— Dlaczego? — spytałem.— Dlatego, że niektóre ich gatunki są najstarszymi zwierzętami na świecie. W skałach odkryliśmy ich skamieniałe pancerze. Mają kilka tysięcy lat. Jestem pewien, że gdybym poznał ich język, dowiedziałbym się wiele na temat ówczesnego świata. Teraz rozumiesz?— A inne zwierzęta nie mogłyby panu o nim opowiedzieć?— Wątpię — odparł doktor, nabijając kiełbaski na widelec. — Muszę przyznać, że małpy, które jakiś czas temu poznałem w Afryce, bardzo pomogły mi, opowiadając o minionych czasach, ale one cofnęły się jedynie o tysiąc lat. Nie, jestem pewien, że informacje o najstarszych dziejach ziemi mają jedynie skorupiaki i tylko od nich mogę się tego dowiedzieć. Przecież większość żyjących w tamtych czasach zwierząt już wymarła.— A poznał już pan jakieś słowa z języka skorupiaków? — spytałem.— Jeszcze nie. Właśnie zacząłem naukę. Zależało mi na tym szczególnym gatunku o nazwie iglicznia4, jest on bowiem w połowie skorupiakiem, w połowie zwykłą rybą Przepłynąłem wschodnią część Morza Śródziemnego, żeby ją znaleźć. Ale chyba i ona, niestety, nie pomoże mi za bardzo. Wyznam ci prawdę: rozczarował mnie jej wygląd. Nie ma zbyt inteligentnej miny, prawda?— To prawda — potwierdziłem.— No cóż — westchnął doktor. — A kiełbasa już gotowa! Chodź, przynieś talerz, nałożę ci!Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy pałaszować się czułem w tej kuchni. Później często tam przesiadywałem i wolałem ją od najwspanialszej jadalni na świecie. Była przytulna, ciepła i czułem się tam jak u siebie w domu. Jedzenie było pod ręką: można je było gorące zdjąć z kuchenki, położyć na talerz i od razu jeść. Można było patrzeć na swoją grzankę, jak skwierczy na ruszcie, i pilnować, by się nie przypaliła, a w tym czasie jeść sobie zupę. Jeśli zapomniało się postawić sól na stole, nie trzeba było wstawać i iść po nią do drugiego pomieszczenia. Wystarczyło się odwrócić i wziąć dużą drewnianą skrzynię z kredensu. A kominek — największy kominek, jaki świat widział, sam wyglądał jak pomieszczenie. Można było wejść do środka — nawet jeśli w środku paliły się polana - usiąść na szerokiej Kawie i piec kasztany po skończonym posiłku albo słuchać bulgotania czajnika, albo opowiadać historio, albo przy świetle płomieni oglądać książkę z obrazkami. To była wspaniała kuchnia! Kiedy wcinaliśmy kiełbasę, drzwi się nagle otworzyły i do środka wmaszerowała kaczka Dab-Dab w towarzystwie Jipa, ciągnąc po czystej, kamiennej posadzce prześcieradła i poszewki do poduszek. Doktor, widząc moje zdumienie, wyjaśnił:— Będą przy kominku ogrzewać mi pościel. Dab-Dab to nieoceniona gospodyni; zawsze o wszystkim pamięta. Kiedyś dom prowadziła mi siostra (biedna, kochana Sara? Jestem ciekaw, jak sobie teraz radzi — nie widzieliśmy się od wielu lat). Ale nie potrafiła dorównać Dab-Dab Może Jeszcze jedną kiełbaskę?Doktor odwrócił się do zwierząt, w niezrozumiałym języku powiedział kilka słów i wykonał dziwne gesty. Widać było. że pojęły go bezbłędnie.— A zna pan mowę wiewiórek? — spytałem— Naturalnie. To bardzo łatwy język — odparł. — Sam mógłbyś się go nauczyć bez problemu. Ale dlaczego pytasz?— Ponieważ przyniosłem do domu chorą wiewiórkę — odpowiedziałem. — Odebrałem ją sokołowi. Ma bardzo poranione nogi i chciałbym, żeby pan ją obejrzał.— Jeśli ma poważnie zranioną nogę, to lepiej będzie, jak obejrzę ją dzisiaj. Może już za późno na pomoc, ale pójdę z tobą do domu i zbadam sprawdziliśmy ubranie wiszące nad ogniem. Okazało się, że moje jest już suche. Poszedłem do sypialni i przebrałem się. Kiedy zszedłem na dół, doktor gotowy czekał na mnie, trzymając w ręku torbę pełną lekarstw i opatrunków.— Idziemy! — zakomenderował. — Już przestało dworze po deszczu się rozjaśniło, a zachód słońca pomalował niebo na czerwono. Otworzyliśmy bramę do ogrodu i usłyszeliśmy śpiew PIĄTYPOLINEZJA— Nigdy jeszcze nie widziałem takiego interesującego domu — powiedziałem, gdy mszyliśmy w kierunku miasta. — Mogę jeszcze kiedyś pana odwiedzić?— Oczywiście — odparł doktor. — Przychodź, kiedy tylko będziesz chciał. Jutro pokażę ci ogród i moje prywatne zoo.— Ojej, ma pan zoo? — spytałem.— Tak — potwierdził. — Większe zwierzęta trudno trzymać w domu, dlatego mieszkają w zoo, w ogrodzie. Kolekcja może niezbyt duża, ale za to ciekawa.— Pewnie to wspaniałe uczucie, gdy można sobie porozmawiać z różnymi zwierzętami — zauważyłem. — Czyja też będę się mógł kiedyś nauczyć ich mowy?— No pewnie — odpowiedział doktor. — Z czasem. Musisz się uzbroić w cierpliwość. Polinezja ci pomoże. To ona dawała mi pierwsze lekcje.— Kto to jest? — spytałem.— Polinezja to papuga z zachodniej Afryki, która kiedyś u mnie mieszkała. Ale to już przeszłość — dodał ze smutkiem.— Dlaczego? Nie żyje?— Och, nie — zaprzeczył — mam nadzieję, że ma się dobrze. Gdy dopłynęliśmy do Czarnego Lądu, była tak szczęśliwa z powrotu do ojczyzny: rozpłakała się z radości. A gdy musiałem wracać do domu, nie miałem sumienia zabierać ją z tej słonecznej krainy, zresztą i tak nie chciała ze mną jechać. Zostawiłem ją w Afryce. No cóż, muszę przyznać, że bardzo mi jej brakuje. Na pożegnanie uroniła łezkę. Uważam jednak, że inaczej nie można było postąpić. To jeden z moich najlepszych przyjaciół. Ona pierwsza podsunęła mi pomysł, by nauczyć się języka zwierząt i zostać ich lekarzem. Często się zastanawiam, jak jej się żyje tam, w Afryce, i czy kiedyś jeszcze ujrzę jej wesołą, pomarszczoną, pełną szlachetności twarz. Dobra, stara Polinezja! To niezwykła papuga!W tym momencie usłyszeliśmy czyjeś kroki. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Jipa starającego się nas dogonić. Sprawiał wrażenie niezwykle czymś podekscytowanego: podbiegł do nas, zaczął ujadać i skomleć w dziwny sposób. Chyba Dolittle wszystko pojął, bo zaczął mówić i dziwacznie gestykulować. Wreszcie odwrócił się do mnie, a twarz błyszczała mu szczęściem.— Polinezja wróciła! — wykrzyknął. — Wyobraź sobie! Jip mówi, że właśnie przyjechała. Ojej! Nie widziałem jej od pięciu lat... Zaraz wracam!Okręcił się na pięcie, jakby chciał iść do domu. Ale Polinezja, jego papuga, już frunęła w naszym z radości zaklaskał w dłonie jak dziecko, które dostaje nową zabawkę. Chmara wróbli ze świergotem poderwała się z jezdni niezwykle oburzona na widok szaro-czerwonego ptaszyska lecącego tuż-tuż nad angielską doktorowi na ramieniu i od razu zaczęła wyrzucać z siebie potok słów w języku, którego nie rozumiałem. Musiała mieć wiele do powiedzenia. Dolittle zupełnie zapomniał o mnie, mojej wiewiórce, Jipie i całym Bożym świecie, aż w końcu papuga pewnie spytała go o mnie.— Och, wybacz mi, Stubbins! — wykrzyknął. — Moja przyjaciółka opowiada tak interesująco. Przecież musimy iść i obejrzeć tę twoją wiewiórkę. Polinezjo, to Tomasz siedzący doktorowi na ramieniu poważnie skinął mi głową, a potem, ku memu ogromnemu zdziwieniu, odezwał się czystą angielszczyzną:— Jak się masz? Pamiętam wieczór, kiedy się urodziłeś. To była okropnie mroźna zima. Jako dziecko urodą nie grzeszyłeś.— Stubbins bardzo chciałby poznać język zwierząt — wtrącił doktor. — Właśnie mu opowiadałem o tobie i lekcjach, jakich mi udzielałaś, gdy przybiegł Jip i oznajmił o twoim przybyciu.— Przyznaję — powiedziała papuga, odwracając się w moją stronę — zaczęłam uczyć doktora języka zwierząt, ale nigdy bym tego nie dokonała, gdyby on nie nauczył mnie rozumieć angielskiej mowy. Wiesz, wiele papug potrafi mówić tak jak ludzie, ale tylko nieliczne rozumieją to, co mówią. One mówią bo... zaliczają to do dobrego tonu albo wiedzą że dostaną w zamian w moją ulicę i szliśmy w kierunku domu. Jip biegł z przodu, a Polinezja przez cały czas siedziała doktorowi na ramieniu. Dziób jej się nie zamykał. Głównie paplała o Afryce, ale ze względu na mnie teraz używała angielskiego.— A co słychać u księcia Bumpo? — spytał doktor.— Tak się cieszę, że pan spytał — stwierdziła. — Zupełnie wyleciało mi z głowy! Zaskoczę pana: Bumpo jest w Anglii!— Naprawdę?! Nie wierzę! — wykrzyknął Dolittle. — A co, u diaska, on tu robi?— Jego ojciec, władca pewnego afrykańskiego królestwa, przysłał go tutaj do miejscowości o nazwie Koksford. Pewnie chce zmusić syna do nauki.— Koksford... Koksford — mamrotał pod nosem doktor. — Nigdy nie słyszałem o takim mieście... Och, chciałaś powiedzieć Oxford!— No tak, właśnie Oxford — potwierdziła. — Wiedziałam, że w środku jest jakiś samochód. Oxford — właśnie tam pojechał.— No, no — mruknął Dolittle. — Wyobraźcie sobie, że Bumpo będzie studiował w Oxfordzie. No, no!— W Jolliginki jego wyjazd był dla wszystkich ogromnym przeżyciem. On sam strasznie się bał tej podróży. To pierwszy obywatel tego kraju, który wyjechał za granicę. Ale ojciec się uparł. Powiedział, że wszyscy królowie z krajów afrykańskich wysyłają synów do Cocfordu. Taka jest moda i on też musi się jej podporządkować. Biedny Bumpo wybuchnął płaczem. Płakali też wszyscy w pałacu. Nigdy pan nie słyszał takiego lamentu.— A co słychać u Czi-Czi? Czi-Czi — dodał doktor, by mi wyjaśnić — to małpka, która wiele lat temu też tutaj mieszkała. Ją również zostawiłem w Afryce, gdy stamtąd wyjeżdżałem.— Cóż — powiedziała Polinezja, marszcząc czoło. — Czi-Czi nie jest zbyt szczęśliwa. Przez te wszystkie lata często ją spotykałam. Okropnie tęskni za panem i za domem z ogrodem. To zabawne, ale tak samo było ze mną. Wydawało mi się, że nigdy się tam nie zadomowię. Więc pewnej nocy postanowiłam wracać i odnaleźć pana. Dlatego odszukałam starą Czi-Czi i opowiedziałam jej o wszystkim. Powiedziała, że nie wini mnie wcale — sama czuła to samo. Po latach przeżytych u pana Afryka to strasznie nudne miejsce. Brakowało jej pańskich opowieści i pogawędek prowadzonych w kuchni w zimowe wieczory. Tamtejsze zwierzęta były dla nas bardzo miłe. Ale w pewnym sensie, choć miłe i dobre, wydawały się trochę głupie. Czi-Czi też to zauważyła. Jednak chyba to nie one się zmieniły — to my stałyśmy się inne. Kiedy wyjeżdżałam, biedna, stara Czi-Czi załamała się i wybuchnęła płaczem. Oznajmiła, że czuje się, jakby jej jedyny przyjaciel wyjeżdżał — choć, jak wiadomo, ma liczną rodzinę. Oświadczyła, że to niesprawiedliwość, bo ja mam skrzydła i mogę polecieć do Anglii, kiedy tylko mam na to ochotę, a ona nie. Ale zapamiętajcie moje słowa: nie zdziwię się, jeśli pewnego dnia znajdzie sposób, by tu przybyć. Ta Czi-Czi to mądra stanęliśmy pod moim domem. Ojciec zamknął już sklep, bo żaluzje były spuszczone, ale matka stała w drzwiach i wypatrywała mnie.— Dobry wieczór, pani Stubbins! — przywitał się doktor. — To z mojej winy pani syn się spóźnił. Kazałem mu zostać na kolacji, podczas gdy jego rzeczy się suszyły. Był przemoczony do suchej nitki, jak i ja zresztą. Wpadliśmy na siebie podczas burzy i nakłoniłem go, by schronił się w moim domu przed deszczem.— Już zaczynałam się o niego martwić — oświadczyła matka. — Jestem panu wdzięczna, sir, że zajął się pan moim chłopcem i przyprowadził go do domu.— Nie ma za co, naprawdę nie ma za co — odparł Dolittle. — Przeprowadziliśmy bardzo interesującą rozmowę.— A z kim mam przyjemność rozmawiać? — spytała mama, przyglądając się kolorowej papudze siedzącej na ramieniu doktora.— Och, przepraszam. Nazywam się John Dolittle. Przypuszczam, że pani mąż mnie zna. Cztery lata temu uszył mi wspaniałe buty, naprawdę wspaniałe — dodał, spoglądając na nogi z ogromnym zadowoleniem.— Mamo, pan doktor przyszedł zbadać moją wiewiórkę — wtrąciłem. — On wie wszystko o zwierzętach.— Och, nie — odparł doktor — nie wszystko, Stubbins, oczywiście, że nie wszystko.— To bardzo miłe z pańskiej strony, że przyszedł pan tak daleko, by obejrzeć jego zwierzątko — stwierdziła matka. — Tomek ciągle przynosi do domu dziwne stworzenia z lasu i pola.— Naprawdę? — spytał. — Może kiedy dorośnie, zostanie przyrodnikiem, kto wie!— Zechce pan wejść — zaprosiła mama. — W domu jest mały bałagan, bo nie skończyłam jeszcze wiosennych porządków. Ale w salonie rozpaliłam w kominku.— Dziękuję bardzo! — powiedział nasz gość. — Bardzo tu ładnie!Niezwykle dokładnie wytarł ogromne stopy, a potem wszedł do SZÓSTYRANNA WIEWIÓRKADalsza część książki dostępna w wersji pełnej1 Kulik — ptak wędrowny o długim, zagiętym ku dołowi dziobie i ziemistobrązowym upierzeniu. 2 Brodziec — drobny ptak o szarobrunatnym upierzeniu, długim, cienkim dziobie i długich nogach. 3 Morświn — waleń spokrewniony z delfinem. 4 Iglicznia — ryba o skórze pokrytej kostnymi płytkami, której zrośnięte kości szczęki tworzą wydłużony ryjek. CZĘŚĆ DRUGADostępne w wersji pełnejCZĘŚĆ TRZECIADostępne w wersji pełnejCZĘŚĆ CZWARTADostępne w wersji pełnejCZĘŚĆ PIĄTADostępne w wersji pełnejCZĘŚĆ SZÓSTADostępne w wersji pełnejDostępne w wersji pełnejPosłowieDostępne w wersji pełnejNotka o autorzeDostępne w wersji pełnejTytuł oryginałuThe Voyages of Doctor DolittleCopyright © 1922 by Hugh LoftingCopyright © 1950 by Josephine LoftingThis edition copyright © 1988 by Christopher LoftingCopyright © 2006 for the Polish translationby Zysk i S-ka Wydawnictwo PoznańRedakcjaJoanna KossakISBN 978-83-7785-642-0Zysk i S-ka Wydawnictwoul. Wielka 10, 61-774 Poznańtel. 61 853 27 51, 61 853 27 67, faks 61 852 63 26Dział handlowy, tel./faks 61 855 06 90[email protected] opracował i przygotował

ptak o długim cienkim dziobie